Pierwsze dni szkoły. Dla jednych wyzwanie, czas pełny ekscytacji, radość na widok nowych kolegów, nowe wrażenia, przygoda. Dla innych wycieczka w nieznane, nie zawsze pełna przyjemności. W gabinecie pojawiają się co jakiś czas dzieci, którym bliższa jest druga opcja. Skąd w szkolniakach tyle lęku, stresu, napięcia?
Siedmiolatek powinien..., jest gotowy do..., potrafi... Wyliczankę można uzupełnić na wiele sposobów. Nie biegaj, nie gadaj, pisz ładnie, siedź prosto. Taki duży, a płacze za mamą. Zdolny, ale leniwy. Najchętniej to by się tylko bawił. I właściwie w ostatnim zdaniu jest więcej prawdy o siedmiolatku, niż we wszystkich poprzednich.
Kiedy Janek był w zerówce dużo słyszał o szkole. O tym, że są ciekawe lekcje, że się wiele nauczy, że będzie miał nowych kolegów. Że jak tylko pójdzie do szkoły, to przestanie być rozbieganym przedszkolakiem, który zagląda w każdą dziurę i godzinami mógłby składać statki kosmiczne z lego. Że w szkolnej ławce nagle nabierze chęci do spędzania długich przedpołudni z nosem w elementarzu. Pewnie jest wielu Janków, którzy spełnią te wyobrażenia z nawiązką. Ale co jeśli nasz Janek założył szkolny plecak i na tym koniec zmian? Wtedy pojawia się płacz, niepokój. Tęsknota za TAMTĄ panią, TAMTYMI kolegami.
Wyobraź sobie, że do czerwca miałeś pracę, w której można było siedzieć na dywanie, swobodnie rozmawiać ze znajomymi, spędzać czas w ogródku. W której nie było deadline’ów i projektów grupowych. A potem we wrześniu trafiłeś do korporacji, w której terminy i organizacja pracy to naczelne hasła. Jak się czujesz w pierwszych dniach? Nasz Janek czuje się podobnie. Potrzebuje wsparcia, troski, odpoczynku, spokojnej rozmowy o tym, co się zmienia. Zadbania o to, by mimo nowych warunków miał chwilę na to, co robił wcześniej. Na swobodną zabawę, na łobuzowanie po południu.
Dzieci w naturalny sposób dążą do przyjemności. Nie ma sensu szukać w siedmiolatkach poczucia obowiązku, długoterminowych planów, zamiłowania do żmudnej, trudnej pracy. Dziecko wypełnia chęć zabawy, spontanicznego poznawania świata. W ten sposób powstaje konflikt: ,,czemu każesz mi przepisywać tekst z podręcznika, jeśli ja chcę budować namiot z koca i krzeseł”. Oczekiwanie, że świeży szkolniak przyklei się do krzesła na godzinę wypełniania ćwiczeniówek mija się z celem. To ty, dorosły, musisz podzielić jego pracę tak, by starczyło mu niewielkich jeszcze zasobów koncentracji uwagi. To ty musisz wiedzieć, kiedy powiedzieć ,,zrób sobie lepiej przerwę, wrócimy do tego”.
A jeśli naprawdę chcesz rozbudzić w swoim dziecku pęd do zdobywania wiedzy, przygotuj sobie dobre miejsce do uważnej obserwacji. Jeśli widzisz, że jest w Janku radość, gdy się uczy matmy, postaraj się, by tej radości było jak najwięcej. Dobrze jest po prostu zauważyć, że lubi to co robi, że ma z tego przyjemność, że widać, jak mu zależy na tym, żeby się czegoś nauczyć. Nawet nie musisz go chwalić, wystarczy, że zauważysz, że nazwiesz to, co widzisz. Pochwały powszednieją, a uwaga dorosłych nigdy.
Autorka Natalia Perek http://www.piaskownica.eu/nasz-zespol/natalia-perek